Archiwa

sierpień 2024
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  

Licznik odwiedzin

Wywiad z wicemistrzem świata GM Jackiem Oskulskim ukazał się w czasopiśmie „MAT”

Na prośbę Tomasza Makowskiego, naszego kolegi szachisty korespondencyjnego oraz jednocześnie redaktora naczelnego czasopisma szachowego „Mat”, przeprowadziłem w Łodzi wywiad z wicemistrzem świata GM Jackiem Oskulskim, który właśnie ukazał się w tym periodyku (MAT 7-8/2018, s.34-37). Poniżej jego treść.

===

mmc. Tomasz Makowski – redaktor naczelny czasopisma MAT

Jacek Oskulski wicemistrzem świata

Wywiad z wicemistrzem świata w szachach korespondencyjnych AMc Jackiem Oskulskim

Redakcja „Mata” w osobie redaktora naczelnego przyłącza się do gratulacji z okazji zdobycia tytułu wicemistrza świata. Niestety nie możemy tego uczynić osobiście i dlatego korzystamy z uprzejmości i pośrednictwa Mariusza Wojnara (delegat Polski do ICCF).

Bardzo dziękujemy za zgodę na udzielenie odpowiedzi na kilka pytań i skomentowanie niektórych swoich partie z turnieju finałowego.

Czy mógłby Pan powiedzieć Czytelnikom „Mata” kilka słów o sobie?

W skrócie: szachista korespondencyjny, arcymistrz od 2018 roku, 60 lat, urodzony i zamieszkały w Łodzi. Jestem żonaty, mam syna. Ukończyłem Wydział Chemii na Uniwersytecie Łódzkim. Od prawie 20 lat pełnię funkcję zarządczą w szpitalu M. Pirogowa w Łodzi. W czasie wolnym czynnie uprawiam sport startując w zawodach kolarskich. Wielokrotnie uczestniczyłem w Mistrzostwach Polski w kolarstwie górskim, szosowym i przełajowym. Największe sukcesy odnosiłem w maratonach szosowych, często je wygrywając. Lubię zwierzęta, od kilkudziesięciu lat w moim domu jest czworonożny przyjaciel.

Jaka była Pańska droga do szachów korespondencyjnych, jakie odniósł Pan sukcesy (i ew. porażki?)?

Dość prosta, w pewnym wieku zrozumiałem, że szachy bezpośrednie są dla mnie za trudne, bo nie byłem odpowiednio wyszkolony. Przestała mi sprawiać satysfakcję gra oparta o chęć zwyciężania bez znajomości tzw. warsztatu. Jako 20-30 latek grałem dość dobrze partie błyskawiczne, przepraszam – nie grałem, tylko byłem bardzo szybki, ale cóż z tego, jeśli oprócz szybkości nie było w grze tego, o co naprawdę chodzi w szachach?! Postanowiłem to zmienić.

Dlaczego zdecydował się Pan poświęcać czas szachom korespondencyjnym, co w nich podoba się Panu najbardziej?

To dlatego, że obserwując na żywo największy i najpiękniejszy turniej szachowy w Polanicy Zdroju w latach, kiedy przyjeżdżały tam takie sławy jak Karpow, Topałow czy Bielawski, postanowiłem spróbować nieco innej dyscypliny. Trochę to było dla mnie wstydliwe, że jako młodzieniec straciłem chęć do staczania bezpośrednich pojedynków przy szachownicy i przyznam szczerze, że to uczucie pozostało do tej pory. Z chłopca dość żywego, zawadiaki szachowego, stałem się zamkniętym w swoich przemyśleniach analitykiem szachowym. Pamiętam, kiedy w Pałacu Kultury, bodajże w Turnieju Amplico dostałem zasłużone lanie od nastoletnich braci Bartelów, którzy wręcz zmietli mnie z szachownicy. Takie porażki zawsze mnie budowały. Zazdrościłem im wiedzy i wyszkolenia, a jednocześnie podziwiałem osiągnięte przez nich mistrzostwo przez duże M. W szachach korespondencyjnych odnalazłem na swój użytek elementy sztuki szachowej podobnej do innych sztuk. Przygotowania do rozgrywania partii na coraz wyższym poziomie sprawiały mi wielką radość, aż wreszcie uwierzyłem, że mogę grać o najwyższe stawki.

Czy rozpoczynając grę w turnieju przyjmuje Pan jakiś szczególny plan strategiczny, preferuje określony sposób przygotowań do gry?

Jako szachista korespondencyjny gram stosunkowo mało partii, można powiedzieć, że nawet bardzo mało. Jaki jest tego powód? Każdy turniej był dla mnie wyczerpujący. Poświęcałem mu bardzo dużo czasu, zdawałem sobie sprawę, że będąc niedoskonałym zawodnikiem, jestem zmuszony nadrabiać braki w wyszkoleniu mocnymi argumentami w rozgrywanych partiach. Właśnie tych argumentów poszukiwałem.

Ile partii rozgrywa Pan zazwyczaj jednocześnie? Jak wiele czasu poświęca Pan na analizy?

Do tej pory starałem się grać w jednym turnieju. Oczywiście, zdarzały się wyjątki, ale taką mam zasadę. Analizy w czasie całego cyklu Mistrzostw Świata trwają bezustannie, można powiedzieć – 24h/dobę. Gdy wstajesz – myślisz, gdy idziesz spać – też myślisz. Może nie o konkretnych wariantach, ale o zagrożeniach bądź przewagach. Cały czas musisz być czujny: czy partię utrzymasz, czy uzyskasz przewagę?

W jakich turniejach gra Pan aktualnie?

Turniej skończył się parę tygodni temu, więc jeszcze nie miałem okazji zagrać. Kiedyś polscy działacze z Prezesem M. Wojnarem zorganizowali jeden z najsilniejszych turniejów na świecie, może uda mi się kiedyś w takim zagrać?!

W finale Mistrzostw Świata zajął Pan drugie miejsce. Czy może Pan opowiedzieć o ważnych momentach turnieju, przeciwnikach, partiach i o ewentualnych planach udziału w kolejnej edycji MŚ?

Fajne pytanie. Turniej o Mistrzostwo Świata potraktowałem bardzo poważnie. Było moim marzeniem, aby w nim zagrać. I to marzenie spełniło się. Przygotowywałem się dość długo. Obejrzałem partie wszystkich przeciwników, chciałem poznać ich styl gry, utworzyłem bazy. Do momentu opublikowania listy startowej nie znałem pełnej obsady turnieju i kolorów jakimi będę grał, ale charakterystykę zawodników już opracowałem. Np. utworzyłem listę wg mojej subiektywnej oceny i tak przyznałem zawodnikom, na wzór kolarstwa, gwiazdki, które miały oznaczać siłę gry, uwzględniającą ich osiągnięcia.

  • 5 gwiazdek: Dronow (MŚ), Ljubičić(MŚ), Robson, Neto, Vassia, Bussemann, Serban
  • 4 gwiazdki: Finocchiaro (MŚ), Borštnik, Mahling,
  • 3 gwiazdki: Schwetlick, Oskulski, Windhausen, Manso
  • 2 gwiazdki: Turkow, Schmidt

Tak, chciałbym jeszcze zagrać w FINALE MŚ.

W jaki sposób można rozwijać się w szachach korespondencyjnych, jak podnosić poziom gry?

Przede wszystkim należy poważnie podchodzić do turniejów. Owszem, można grać bez takiej mobilizacji, ale trzeba mieć świadomość, że w takim przypadku to tylko rozrywka. Osiągnięcie wyższego poziomu wiąże się z pracą i doskonaleniem swoich umiejętności.

Powszechnie uważa się, że współczesna gra korespondencyjna w szachy polega na przepisywaniu posunięć silnika szachowego. Co Pan sądzi o takim poglądzie?

No cóż, ubolewam nad tym. To krzywdząca dla nas opinia. Przygotowując się do gry w 29. Finale Mistrzostw Świata ICCF, m.in. z zawodnikami grającymi obronę królewsko-indyjską, postanowiłem wybrać wariant z posunięciem 9.a4. Niby nic wielkiego, ale liczyłem na to, że wtrącone posunięcie wymaga od przeciwnika nieco innego spojrzenia na powstałą pozycję i jest to moment, w którym komputer z silnikiem szachowym staje się mało przydatny. W partii z N. Robsonem kluczowy moment w partii nastąpił dość szybko. Arcymistrz angielski zagrał chyba najlepsze w tej pozycji 12…Rh8!. Przed partią oczywiście wiedziałem, że takie posunięcie jest dobre, ale nie wiedziałem, że właśnie po nim sam stanę przed problemem: gdzie ulokować czarnopolowego gońca? Odpowiedziałem 13.Fg5!? i do dziś nie wiem, czy był to dobry ruch, czy nie. W tej konkretnej pozycji możemy zadać sobie kilka pytań: czy komputer może wybrać optymalny plan gry, jakie jest najlepsze posunięcie, gdzie powinien stanąć czarnopolowy goniec: na g5, f2 a może na a3? Jeśli w przyszłości mamy odpowiedzieć na te pytania, to właśnie gra korespondencyjna jest polem dla dokładnych analiz i porównywania planów gry. W tym miejscu pokuszę się o uwagę – my, gracze korespondencyjni, kiedy rozmawiamy z graczami toczącymi swe pojedynki bezpośrednio przy szachownicy, musimy zmierzyć się czasem z pytaniami, czy nie gra za nas komputer i szachy korespondencyjne mają sens? W odpowiedzi często trudno wskazać właściwe argumenty, bo niełatwo przecież sypać konkretnymi przykładami, jak z rękawa, tym bardziej, że nasz rozmówca nie musi ich znać. Oczywiście są pozycje, w których komputer staje się po prostu „bezwzględnym potworem” i niezależnie od przyjętej przez nas kontynuacji, odpowie bezbłędnie. Aż dziw bierze, że wszystko „widzi”, przez co powstaje wrażenie, że można się od niego nauczyć, jak rozgrywać partię szachową. Na szczęście tak nie jest! W grze korespondencyjnej sztuka polega na tym, aby swoimi umiejętnościami szachowymi, nawet nie grą, ale wiedzą szachową, wykorzystywać niedoskonałości przeciwnika i bezwzględność komputera, mającego potężną moc obliczeniową. Sposób jest dość prosty: komputer musi sam „uwierzyć” w swą cyfrową inteligencję, wtedy otwiera się miejsce dla nas, wystarczy, że dodamy tylko trochę ludzkiego spojrzenia, a o resztę nie potrzeba się martwić. Dalej już komputer pomoże nam w osiągnięciu wygranej. Trudność tkwi wyłącznie w poszukiwaniu takich możliwości. Wracając do przygotowań… Liczyłem właśnie na swoje umiejętności i na to, że grając białymi uzyskam po debiucie obiecujące pozycje. Przygotowałem nawet kilkanaście stron analiz w poszukiwaniu przewagi, ale to była raczej, jak się okazało w partii z Robsonem, podbudowa mentalna. Praktyka okazała się nieco inna, choć mogę powiedzieć, że w przypadku zawodnika z Niemiec, Thomasa Schwetlicka, cel osiągnąłem. Jednak w partii z Nigelem Robsonem katastrofa wisiała na włosku. Przy okazji dostałem od Anglika bardzo dobrą lekcję. Należy jednak uczciwie powiedzieć, że gra białymi na remis i to przez moment bez dwóch figur, nie jest powodem, aby się chwalić. Wniosek jest jeden i to bardzo pouczający – jeśli nie wiesz, jaką pozycję uzyskasz po debiucie, to nie wybieraj takich wariantów.

W jaki sposób wybiera Pan najsilniejsze posunięcie w konkretnej pozycji? Czy wypracował Pan jakiś szczególny algorytm wyszukiwania posunięć, ustawienia opcji enginów, sposobu analizy?

Silniki są pomocne. Ja pracuję ze Stockfishem. Tak jak ważna jest rola silnika, tak samo ważna jest jakość komputera. Na szczęście, choć w debiucie maszyny są praktycznie bezużyteczne, to w grze środkowej stanowią bardzo silne wsparcie.

W jaki sposób dokonuje Pan wyboru debiutów, czy w przygotowaniach dużą rolę odgrywają partie graczy bezpośrednich, czy też istotne są wyłącznie te, które grano w turniejach korespondencyjnych?

Debiuty staram się grać różne, choć w niektórych pozycjach czuję się lepiej, a w innych gorzej. Nie zapominajmy, że to wynik weryfikuje, jak należy ocenić rozegraną partię. Poza tym, nawet jeśli pozycja, jaką osiągnę, jest skomplikowana bądź trudna do oceny, staram się, aby i przeciwnik nie czuł się w niej komfortowo. Męczą mnie tzw. trwałe przewagi, nie lubię rozgrywać partii, w których jestem słabszą stroną, choć są wyjątki.

Jak wygląda praca nad otwarciami szachowymi?

Kluczowymi są debiuty, jakie można spotkać w meczach o Mistrzostwo Świata w grze bezpośredniej. Wiem, że ich wybór to efekt ogromnej pracy najlepszych analityków.

Które debiuty „nadają się” do gry korespondencyjnej, a które nie rokują szans na dobry wynik?

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wolę unikać sporów debiutowych, nie czuję się na siłach. Może ewentualnie w obronie sycylijskiej w wariancie Swiesznikowa, w którym rozegrałem kilkadziesiąt partii czarnymi, poznałem wiele planów. Ale i tak nie jest to powód do bezkrytycznej oceny partii bez jej rozgrywania. Warto też doprecyzować pytanie o oczekiwany wynik. Zawsze wychodzę z założenia, że osiągnięcie remisu czarnym kolorem to sukces.

Czy mógłby Pan podać przykłady partii graczy bezpośrednich z najwyższymi rankingami, którzy wzorowali się na partiach korespondencyjnych?

Nie znam konkretnych nazwisk, ale wiem, że ważne periodyki np. CBM czy New in Chess często, a nawet bardzo często odnoszą się do partii korespondencyjnych.

Jaki jest wpływ szachów korespondencyjnych na rozwój myśli szachowej, szeroko rozumianej teorii?

Z racji głębi idei – tych dobrych i tych złych – ogromny.

W partiach korespondencyjnych królują remisy. Czy widzi Pan szansę na zmianę tego stanu?

Niestety, nie.

W CC gra w Polsce może kilkaset osób. Jaka jest, Pańskim zdaniem, przyczyna takiego stanu rzeczy? Czym mogłaby zostać uwarunkowana zmiana tej sytuacji? Jaka jest szansa powrotu do masowości, podobnie, jak w latach 70-80 zeszłego stulecia?

Oczywiście, sposób istnieje. Znam go – należy wprowadzić naukę szachów do szkół. Sam kiedyś byłem nauczycielem i ogromną satysfakcję dawała mi praca z dziećmi. Jestem pewien, że kiedyś musi to zaowocować. Szachy to nie tylko gra i świetna rozrywka, ale również nauka sposobu myślenia.

Jakie rady dałby Pan młodym szachistom, którzy zainteresowali się grą korespondencyjną?

Młodym szachistom szczerze polecam jak najwięcej szkoleń z dobrymi trenerami i instruktorami. Przyjdzie czas, kiedy sami zdecydują czy odejdą od szachów bezpośrednich, i może tak jak ja, pokochają szachy korespondencyjne.

Bardzo dziękuję za obszerny wywiad i w imieniu czytelników „Mata” i swoim życzę kolejnych sukcesów.

===

xxx

Poniżej 3 partie wicemistrza świata z jego komentarzem. Należy wybrać konkretną partię z rozwijanego menu (poniżej 3 kropki).

==========

Comments are closed.